wiałabyś biednemu w oczy
poderwane ziarna piasku
w tumany kurzu ciemnoszare
gnałabyś po bezkresnym bezdrożu
dziś opadają liście szelestem o suche podłoże
pożółkłe od jesiennych spojrzeń słońca
trawy łamią się jak stary papier
przez palce patrzę widzę ludzi przesiąkniętych obłędem
czym skorupka za młodu
tym starość wypełniona radością lub złości
mądrość się nabywa nie dadzą ci jej pieniądze
nikt nie rodzi się bez przyczyny
umieramy za winy
wiej wietrze wiej