Nie próbuję być inna niż jestem
Pragnę stać się tylko przywrócona
Gdy idę drogami uwikłanymi z mgły
Nie stanowię zaprzeczenia własnych myśli
Chcę zatrzymania umysłu na obrazie
Biegnąc labiryntem nowych przejść
Wciąż wracam do momentu pierwszego krzyku
Niewyjaśniona mowa gdy otwieram oczy
Po drugiej stronie powiek krystaliczność pragnień
Codzienność postrzegana jako śmierć instynktu
Trudność podziału siebie przez czas
Czy dotknę płaskowyżu absurdu gdy oddech swój cofnę
Dolinami wciąż spaceruję szukając znajomości słów
Niż terenu wciąż mnie przytłacza
Gdy brutalność bezsenności pozbawia mnie snu