w tawernie u Williamsa
rozniesionego brzegiem plaży
biegliśmy w przyszłość trawiło mnie
przeznaczenie
otulony we wspomnienia
nie umiałem zapomnieć jej imienia
gdy fale niosły nas
w dal mnie nie było tam
wiedziałem że jesteś bezpieczna
ogień znikąd a jednak strach
chwila zabijała mnie
niepewność
dość miałem siebie i żal
że nigdy jak dziś kochałem cię
byłem sam u szczytu fal
wszystko co bliskie umykało
sam na sam z wódką popita piwem
zatrzymałem się w myślach z obrazem
jak noc i dzień umierałem
w duszy promyk światła
ujrzałem cię ubraną w noc
zatrzymała się ziemia
zatrzymany w nicości
uwierzyłem w miłość
Bóg łaskawy i powietrze lekkie
jak smak twoich ust
zapach włosów morskich fal poszum
biegliśmy w dal
syren śpiew w uszach
dorsz smakował inaczej niż zwykle
kochanie kocham cię jak noc jak sen