nie rysuję gęb rozmytych
symfonicznych blasków
olśnień miłych duszy tak
zieleni jej wejrzenia
w nocy z tych samotnych
bólu o tym
jak puste siedzenia
przy kawie niewyspanych
mogą być gorzkie
goryczy nie rozumiem
postanawiam nie napisać
szczęścia ulotnego
tnących słów do
dorosłych kwiatów
o tym jak młodość
może być lekka
a później głęboka
postanawiam nie mówić
kiedy mówią o życiu
którego nie przeżyli
o pozorności latania
wolałbym krzyczeć
technikę spadania
spadam
niebo oczy ziemia
rysować o czym pisać
pragnę bo nie muszę
jak boli głowa
o tym jak
stracić skrzydła.