zaraz po przejściu granicy pola i lasu
czas zaczynał się wahać
oscylował dokoła punktu N
raz w lewo raz w prawo
wirował
to wznosząc się to opadając
na fali grawitacji
niczym surfer spragniony surfingu
po długiej przerwie w kontakcie z oceanem
podniecony uczuciem uniesienia
chłonął jak drobinki słonej wody
kwanty z rozczepienia światła
na granicach stref Higginsa*
kumulował w jednym miejscu jasnymi
barwami igliwia czy liści drzew by tuż obok
umieścić fragment o rozmytych konturach
poszarzałych i ciemniejszych
tworząc obraz układanki z puzzli płynnie
zmieniających się stopniem szarości
nasycenia rozmycia i ostrości bez zmiany położenia
z konturami styku iskrzącymi opalizującym widmem światła białego
powietrze wokół nabierało ostrego
przyjemnie rześkiego posmaku
jak po letniej burzy z piorunami
przestrzeń ewoluowała
las przybrał kształt długiej splątanej
rzuconej na ziemię spirali o nieregularnym promieniu
od ok. 1.5 do kilkunastu metrów
kiedy się w ten las
w nią weszło
latami można było chodzić całe popołudnie
przemierzyć jej
tego szmat lasu
od ich początku aż do teraz
po czym
wyjść na pole kilka albo kilkanaście metrów
od punktu wejścia
od miejsca w którym się do niego weszło
zaledwie przed kilkoma minutami
no góra przed kwadransem
zmęczone nogi bolą
a ciało jest spragnione wody
za to nigdy nie było uczucia głodu
to miejsce ciągle tam jest
.....
* strefy Higginsa; strefy nieciągłości (nadpłynności)
przestrzeni i czasu o nieznanej etymologii i morfologii