Ojciec wrócił z Włoch, nie szusował lecz na stoku.
Łapał fuchy i na budowach zapierdalał.
Tym sposobem każdy z nas koniec z końcem wiązał.
Wraz z ojcem powrócił do nas koronawirus.
Zaprzeczyć temu nie mógł nawet Kaczor-świrus.
Na szczęście lecz dla mnie, dla ojca oraz mamy,
Mieliśmy tylko bardzo łagodne objawy.
Wszyscy zostaliśmy objęci kwarantanną.
Babcię w bloku obok zostawiliśmy samą.
W domu atmosfera była bardzo napięta.
Ojca rozwścieczyła porzucona skarpeta.
Zagroził, że załatwi mi koronoskopię,
A następnie złośliwie stanął mi na stopie.
Babcia obchodziła urodziny niedługo.
Ojciec kazał mi zadzwonić – tak będzie miło.
Telefonu jednak do niej nie wykonałem,
A przy każdym myciu rąk, rękawy chlapałem.
Ojciec wkurwił się i na komputer dał szlaban.
Co tu począć? Nie można nawet wyjść na stragan!
Sfrustrowany, w końcu kwarantannę złamałem.
Poszedłem do babci i w twarz jej nachuchałem!
Pomogłem jej trzymać pralkę przy wirowaniu.
Głęboko odetchnąłem wszędzie w jej mieszkaniu…
Babcia już od lat na Alzheimera cierpiała.
O mojej wizycie nie będzie pamiętała,
Lecz wracając, na klatce policję spotkałem.
Trzydzieści tysięcy kary od psów dostałem.
Spytali, czy nie boję się roznieść wirusa.
Rozpłakałem się, mówiąc, że boję się ojca.
Jednak zignorował to krawężników oddział.
Nim policjanci wyszli, ojciec pas już zdejmował…
Dwa tygodnie później babcia źle się poczuła
I w przeciągu kilku dni ducha wyzionęła.
Nie mogło jej pomóc pleców oklepywanie.
Jak się domyślacie, dostałem znowu lanie…
Z racji, że dawno lat osiemnaście skończyłem,
Odpowiedzialności karnej nie uniknąłem.
Jak to w Polsce, dostałem dwa lata zawiasów,
Za to, że mą babcię przeniosłem do zaświatów.
Jaki będzie morał tej aktualnej wieści?
Nie wychodź z domu, bo Cię polski rząd popieści!