kiedy więdną kwiaty pielęgnowane
a krzyk jest szumem bez kolców
i nie dotknie nas, nie potnie palców
gdy pierwszy raz nad słowem stałem...
Dla ciebie musiałem zbierać
listy w sobie, po pustej ulicy
żeby nie wyszły z obcych ust
te lepsze, te z tej tajemnicy
co chłód mój ogrzewa
a której nie powiem nigdy
nie chcąc zawstydzić ciszy.
Bo są słowa i są wiersze
tak ładne, że wiszą na ścianie
i są myśli, których przechować
na zawsze, za szczęście
nigdy nie chciałem.