osłabiony prawie martwy
do nieba do Boga
wyciągam zmarszczone dłonie
proszę o lepszy dzień
proszę o słońce
proszę o drzewa cień
zielone łąki tylko tam mnie nie ma
w poszukiwaniu szczęścia gubimy się
wszystko mamy prócz tego co wyznacza świat
ludzie podnoszą poprzeczki
droga prosta staje się wyboistą trudną do przebycia
wczoraj byłem dzieckiem
dziś nieprzystosowany do noszenia namordnika