widzę krwawisz w narożniku twarz
patrzy unika wzroku nie widzi cię
przez opuchnięte łuki brwiowe
gong uderzenia deski ukojenie
leżę blady krew na dłoniach pragnę czekolady
odchodzą siły co mnie zwaliły
cztery narożniki
sędzia odlicza dni sekundy godziny
deski są po to byś poleżał przemyślał błędy
podnieść się w końcu uścisnąć dłoń zwycięzcy
w końcu gwizdy świat cię nienawidzi
bóg ci wybaczy jeśli zrozumiesz o co walczyłeś