nigdy się nie nasycisz
syty duch to siła
wiara przetrwa niemożliwe
ominie pożary ominie głód
miłością Boga nakarm mnie
wewnątrz zakwitło dobro
ziarno w niebie jak kwiat na parapecie
błogosławieni wybrani
zwiedzeni umrą
wybrani przez śmierć
ucieknijmy stąd najdalej wieczność
świat upada na kolana
zmieszane dobro ze złem
czarne z białym
wypływa oliwa sprawiedliwości
prawda i fałsz
powielane od wieków
w zakłamaniu w nieprawdzie
dokąd prowadzą mnie czarne karły
kwiat róży pachnie kolce ranią
kontrast piękna i brzydoty
na wszystko amatorzy
pomagaj dobrym i złym
będą kochać cię
zaufają
obdarzą szacunkiem
jeśli zapomniałeś o czymś
nie cofaj się nie oglądaj
nie patrz wstecz nie bądź
słupem soli
przeszłość nie najważniejsza
lepszy nowy dzień
żyj dopóki starczy sił
uśmiechnij się do napotkanego człowieka
słowa Boga na ustach
zaschło w gardle gdy
poniewierają symbole religijne
pustoszą kościoły
bluźnierstwem na ustach
nienawiść w sercach zamieszka
świat na krawędzi tak zostanie
od przepaści jeden krok
do przodu nigdy wstecz
spotkamy się na skrzyżowaniu
odjedziemy w różne strony
z myślą co można jeszcze zepsuć
oto człowiek
zniszczył wszystko co dobre
ludzie pogrupowani na dwie części
jak dwa różne klucze łabędzi