w pierwszym blasku wyrytym na tęczówce
dokąd odwraca się, żeby spojrzeć, posąg
w grymasie po kwaśnym jabłku
po deszczu wśród kałuż spod powiek
w każdej sekundzie milczenia.
Po latach ten wzrok utknął mi w oczach
i świat stał się odległy, odkąd go czułem
i każdy ruch ku życiu był bliższy
i bardziej przejrzysty na zimnej skórze
na niej z kamienia, której ściągnięto ból
bo każdy okazał się być ostatnią chwilą.