gdy agresorzy na sąsiadów napadali
przed swoją bronią jeńców prowadzili.
Tak również i w drugiej wojnie światowej
czynili. Niewinnymi ludźmi się zasłaniali
i następnych atakowali.
Podobnie w tym roku
na granicy Kraju naszego
z Białorusią się odbywa.
Imigranci z dziećmi przez Białoruś
sprowadzani ,omamieni łatwym dostępem
do Berlina tysiącami przed granicą koczują.
W nocy setkami ją przez zasieki szturmują,
lub przez bagna ,rzekę się przemieszczają.
A przecież na granicy legalne przejście
między Państwami się znajduje
i zainteresowanych przyjmuje.
Nasi pogranicznicy dzielnie kraju strzegą.
I znowu tak jak przed wiekami
kamienie wrogowie na siebie rzucali
i kamieniami się okładali
powtórkę z historii mamy.
Sumienie matek się przebudziło
już dzieci w własnych łonach nie mordują
tylko na granicę okupywaną przyjeżdżają .
Serca ludziom krwawią gdy na małe dzieci
przez zasieki spoglądają.
W końcu z apelem dawne prezydentowe przyjechały
ale nie słyszałam żeby tym małym istotkom
z rodzicami miejsce w swych domach
na zimowe dni szykowały i do serca przytulały.
Ale znów jak za dawnych lat
z rodzicami chcą ich rozdzielić i miłości
rodzicielskiej pozbawić .
Dawniej gdy swym mężom mogły radzić
żadna nic nie zrobiła i legalnie dzieci które
biednych -nieporadnych życiowo rodziców mieli
były im odbierane i w domach dziecka umieszczane
miłości rodzicielskiej pozbawiane.
Dawniej w czasie wojny getta dziecięce istniały
więc się pytam pod czym panie prezydentowe
chcą się podpisać.
Na szczęście prawych patriotów prawa mamy
i po pokonaniu przejścia granicznego
gdy w naszym kraju imigranci z dziećmi się znajdą
schronienie im w przygranicznych ośrodkach
wraz z rodzicami dają.
Niektórych dziennikarzy taka sytuacja bawi
pod bramę ośrodka przyjeżdżają
i dzieci bawiące się na dworze nagabują
i jak pieskom słodycze na ziemię rzucają.
A poza tym przemytnikom dobrze się wiedzie
gdy nieoficjalne imigrantów do Niemiec
przerzucają no chyba że
Nasi Mundurowi ich po drodze wyłapią
a na największego przemytnika sankcje
Międzynarodowe większe postawią.
