Na wieki oddana
Śliną naznaczona
Skona w ramionach
Jego umiłowana
Miłość ma
Wyje do rana
Aż noc rozdziera
Przeraźliwa udręka
Pana mojego
Na wieki mi przeznaczonego
Niech miłość trwa
Bólem napiętnowana
We łzach utopiona
Ale czysta i głęboka
Szczera i nieskończona
W czeluściach nocy
Swe ciepło roztoczy
I będzie wieczna
On i ona
Wampir i jemu przeznaczona
On już wyjścia nie ma
Gdyż ona
Luksusem otoczona
Do lenistwa przyzwyczajona
Nie puści go ani za dnia
Ani do zmierzchania
Chciał to ma
A z miłości głębokiej
Owoce dojrzały
Larfy światło ujrzały
Rozkwitły za dnia
Zrzuciły kokony
Wraz z nimi zasłony
Dobrego zachowania
Przyzwoitości
Oddania
I teraz wampir dopiero ma
Pasożyty do końca życia
Będą ssać ile się da
Aż z wampira zostanie jedynie namiastka
Nawet nie motyl czy ćma
Tylko marna owocówka
Krwi pozbawiony
Z soków wyciśnięty
Do słońca będzie zwrócony
Kołkiem drewnianym dźgnięty
Lecz co doznał od nich wszystkich
Ukoi cierpienie,
Przyniesie uśmiech
nieskończone spełnienie
Dozgonne poświęcenie
Dla nich wszystko
O nie walczył, o nich śnił,
O nie płacząc prosił
Łzami policzki rosił
Aż się spełniło i je uzależniło
Od dobra i wygody
Łatwości i swobody
Wampir zrezygnowany
Przez nie wykorzystany
Ślepo oddany
W nich rozkochany
Miłości jego życia
Warte zgnicia
By dojrzewać i kochać
Bez końca.
Prawda? Miłości nasza.
Również motyl i ćma
Zwabione wonią dobroci
Zaczerpną z Ciebie tyci.
W kawałkach podzielony
W przyszłość przeniesiony
Na zawsze zapamiętany
Miłością obdarzony.
Czy to dalej nocne widziadła?
Czy sen ciągle się śni?
Czy jestem skończony
Mając tyle zła
Pod postacią kobiecego piękna?
To ona, od zawsze wymarzona, najukochańsza,
Najmniej winna, skażona
Warta miliona zła
A cała ta reszta
Może to nocne widziadła?
Nadzieja powraca
Może wszystkie one
Zostaną w dobre zmienione
A dusza ma
Spokoju zazna.