bez swojej ojcowizny
zbierałem tylko baty
i ospowate blizny
lecz inni mieli gorzej
wszyscy ich też widzieli
nie mieli tyle szczęścia
w ogóle go nie mieli
niczym kukułcze pisklę
obcy w domu rodzinnym
w pozorach zrozumienia
lecz inny całkiem inny
czasem myślałem że szczęście
zapukało do drzwi
i opadała krata
oddzielająca sny
próbuję pisać strofy
by wyglądały składnie
lecz często czuję że
uprawiam grafomanię
i pisząc moje gnioty
wykrzywiam obraz Boski
bo przygniatają mnie
moje doczesne troski