Papierowe, mdłe, aż gorzkie<br />
A teraz..<br />
Żelazne, zimne, ciężkie kraty!<br />
To samo natchnienie z żelaza<br />
Czy zapomina ono choć na chwilę te księżycowe istnienia?<br />
Te anioły, które widzisz<br />
Tak naprawdę..<br />
Mają duże, otwarte oczy<br />
Zasznurowane usta<br />
Oczy zimne, szare, żelazne..<br />
I blask srebrny, lodowaty..<br />
Rozlewa się na ich dusze natchnione<br />
A gdzie Twoje jednorożce?<br />
Dlaczego konie?<br />
&#8230;Zapewne tamtym skrzydła i rogi pourywano<br />
Tak słabo skleiło je to natchnienie<br />
I siedzę przed białą kartką<br />
Tak białą, zimną..<br />
Nawet kurzu z niej zdmuchnąć nie mogę<br />
Ale jutro, wiem..<br />
Oszroni ją ból<br />
A ja będę stać z pytaniem<br />
Dla kolejnego samobójcy w tej minucie<br />
Z pytaniem o natchnienie..<br />
On nic nie odpowie<br />
Dosiądzie papierowego konika<br />
Spadnie w przepaść<br />
Drąc głośno gębę<br />
Mignął w umyśle jego żelazne oczy<br />
I zasznurowane usta<br />
Tylko jego zapach zaszczeka na mnie<br />
Porwie mi kolejną nogawkę u spodni<br />
Spadnie łza&#8230; <br />
<br />
<br />
<br />
<br />