Lubiły sobie bowiem chodzić na manowce
Ile on ich miał razem pytać nie wypada
Liczył, liczył, i... nie mógł doliczyć się stada
Jedna, dwie, trzy... i pasterz w najlepsze sobie śpi
Bo naturalny środek nasenny w owcach tkwi
Pewnego razu zbudził się, i go zatkało
Gdyż z całego stada dwie owce mu zostało
Znudził im się pasterz, co nimi nie kierował
Rzuciły go w cholerę, poszły do kościoła
Ulubiły sobie przychodzić tam w niedzielę
Bowiem mają przynajmniej pasterza w kościele
Toć nawet i owce aby się nie zanudzić
Potrzebują czasami towarzystwa ludzi
I też ciężko pracują poskubując trawy
Aby im urozmaicać oscypkiem potrawy
Zanim się zmienią w talerz mięsa baraniego
Owce potrzebują przywódcy duchowego
Więc przytul się do owcy, zanurz się w jej futro
Niech owca ma przyjemność - niepewne jej jutro