fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

gabrielaweronikaprzystupa

Dołączył:2019-10-08 11:30:56

Miasto:Lublin

Wiek:41

zainteresowania

Taniec, origami, pasjans pająk, malarstwo i proza,haft krzyżykowy.

kilka słów o mnie

Jestem 36 letnim rudzielcem, mieszkam na wsi. Kocham polską przyrodę i obyczaje poza tym lubię tańczyć mam swój czarnoksiężny pokoik pełen książek i nut bo bardzo lubię również grać na flecie prostym. Poza tym filmy w miasteczku obok jest biblioteka pełna książek filmów i muzyki tam najbardziej lubię przebywać i wypożyczać wszelkie woluminy. Kocham się również w malarstwie lubię szkicować giokandami i rysować monde-luzami i tisonami. Lubie też wszelką magie uważam że ludzie powinni żyć według praw magi czyli przyrody. Uważam też że człowiek jest częścią przyrody i dlatego powinien żyć ze wszystkimi stworami w zgodzie iprzyjaźni. Moim najlepszym przyjacielem jest kotek o imieniu Puszek. Do tej pory opublikowałem książki. Podróż Schizofreni z wydawnictwem Nowae res Wiersze i fraszki pierwsze Wydawnictwem Ridero Bajki dla Okruszkuw wydawnictwo Ridero Historia latających mi tel i zawodów miot z wydawnictwem Ridero Magiczna parasolka z wydawnictwem Ridero Kolorowanki biblijne z wydawni ctwem. Świętego Macieja Liczne almanachu z wydawnictwem Swietego Macieja Książki publikuje pod albo Gabriela Przystupa lub Gabriela Weronika Przystupa bo Weronika to imię z bierzmowania . Czasami używam.też imienia Oktawia bo Gabrysia Weronika to wlasnie Oktawia. Ktoś tak mi doradzil Pozatym opublikowałam 119 artykułów na portalu Artelis.

statystyki utworu

Średnia ocen: 0

Głosów: 0

Komentarzy: 0

statistics
A A A

0

Podróż schizofrenii rozdział 9utwór dnia

Autor:gabrielaweronikaprzystupakomentarz Kategoria:Egzystencjalne Dodano:2023-01-09 06:03:42Czytano:133 razy
Głosów: 0
Tymczasem na oddziale minął kolejny dzień, a Maryna nie wstawała. Pielęgniarki chodziły podminowane, a lekarzy to w ogóle nie ruszało. Przyjechała też kuzynka Maryny, Anita, która była pielęgniarką. Gdy zobaczyła Marynę, to się przestraszyła i narobiła rabanu, że wezwie policję, jeśli jej kuzynka się nie obudzi, bo jest w stanie krytycznym. Siadła przy łóżku Maryni i zaczęła płakać. Zadzwoniła do znajomej pani doktor i zapytała, co zrobić. Ta lekarka, ponieważ znała Anitę i wiedziała, że nie należy ona do histerycznych pielęgniarek, zadzwoniła do lekarza ze szpitala klinicznego. Ten, gdy usłyszał całą historię, po prostu się ubrał i poszedł do sąsiedniego szpitala, po czym poprosił o konsultację, gdyż prosiła go o to rodzina. Nie wiadomo dlaczego, ale przestraszył się, gdy zobaczył Marynę. Delikatnie ją zbadał i stwierdził brak jakiejkolwiek świadomości. Stwierdził także, że jest to przypadek kliniczny i należy go natychmiast leczyć. W efekcie — przy użyciu groźby, płaczu rodziny oraz białej koperty — Marynę przeniesiono do kliniki AM. W klinice podano Marynie lek, który miał ją wybudzić, niwelując poprzednie leki, niestety nikt nie wiedział, że poprzednich leków nie brała. I tak jej stan jeszcze się pogorszył. Zaczęło być naprawdę nieprzyjemnie. Nikt nie wiedział, co robić. Zaczęła się zjeżdżać cała rodzina. Ktoś rzucił, że może ksiądz coś pomoże.

Tymczasem Maryna czuła się coraz bardziej szczęśliwa, zaczynając podróż z Helą. Obie śmiały się i rozmawiały o wszystkim. Mijały domy za oknem, które różniły się stylem i wystrojem podwórza, ale patrzenie na nie powodowało ból głowy. Hela dała Marynie przewodnik po podróżach w czasie — dostępne były wycieczki we wszystkich możliwych kierunkach i ze wszystkimi terminami dotarcia. Maryna przeglądała go z zaciekawieniem i zdumieniem, aż do momentu gdy doszła do pustych stron — białych i czystych. Podróże były bardzo drogie i zależały od liczby punktów zgromadzonych w skrypcie. Nagle pociąg się zatrzymał. Ktoś krzyknął:

— Stacja pierwsza! Początek wieków średnich!

Obie wysiadły. Marynie przybyło walizek. Konduktor doniósł, gdyż jedna na czas nie dotarła. Maryna zobaczyła, jak piękny jest świat, a właściwie jaki był. Wysiadły na przystanku w ogromnej puszczy. Maryna szła z walizkami, cały czas kichając — powietrze było czyste, a jednocześnie pełne nieznanych woni i zapachów. Co chwilę mijała rośliny i drzewa, których nie znała. Po chwili zobaczyła jakiegoś gościa na słupie. Była totalnie zszokowana. Podeszła do niego i zaczęła rozmawiać. Bariera językowa między nimi nie istniała: ona mówiła, on ją rozumiał — i na odwrót. Hela wyjaśniła jej, że to jest wliczone w koszty.

— Dlaczego siedzisz na słupie, dobry człowieku?

— Bo chce tytuł — odpowiedziała Hela.

— Bo dobry Bóg, nasz Pan, cierpi w tym momencie straszliwe męki i chcę mu pomóc.

— A jak się zwiesz?

— Tomasz Słupnik, miłościwy senior Jan z Dukli jest moim panem.

— A ile już tu siedzisz?

— Będzie już piętnasty rok.

— O Boże kochany, przecież mógłbyś zrobić dużo dobra w tym czasie.

— Ja spełniam swoją posługę.

— Aha.

Rozmowę przejęła Hela. Tymczasem Marynie z kieszeni wypadł przewodnik. Ta się schyliła, aby go wyciągnąć, i wtedy coś na nią spadło. Patrzy, a to Tomasz.

— Już nie siedzisz na słupie? — zapytała.

— Dawaj książkę albo cię zajebię, kurwo — powiedział.

— No co ty, święty człowieku, robisz? O co ci chodzi? Wracaj na swój słup.

— Nie chcę być na słupie. Chcę być na dworze seniora. Zajebię cię, jak mi tego nie oddasz.

— Daj mu — powiedziała Hela. — Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.

Maryna posłusznie wyciągnęła przewodnik i dała Tomaszowi. Ten uciekł szybko do lasu.

— Jak wy to zwiecie? W moich oczach zostałaś społecznym liderem, zaktywizowałaś jednego bezrobotnego — powiedziała Helena.

— Dobrze to ujęłaś, Helka.

— Właściwie bardzo właściwie.

Następnie obie panie wyszły z puszczy i udały się w kierunku najbliższej wioski. Patrzą, a tam nędznie ubrani ludzie siedzą na polu i zbierają ziemniaki. Maryna domyśliła się, że odrabiają pańszczyznę i że są bardzo nieszczęśliwi, postanowiła im więc jakoś pomóc, na co Hela się nie zgodziła, mówiąc, że w czasie podróży nie można zmieniać czasu, a tylko go obserwować, inaczej się nie wróci. Powiedziała też, że i tak zmieniła przyszłość z tym Tomkiem. Nagle Maryna zauważyła, że przybyła jej jeszcze jedna walizka. Nie wiadomo skąd — po prostu zauważyła, że obok niej stoi jeszcze jedna. Poszły dalej. Następnie Maryna zaczęła skarżyć się na za ciężkie walizki. Hela, jako wzorowa przewodniczka, wzięła od niej jeszcze jedną i kazała jej zamknąć oczy…

Gdy Maryna je otworzyła, znalazły się w zamku, na przyjęciu wydawanym przez księcia Jagiełłę. Wszyscy tańczyli i byli dla siebie bardzo mili. Maryna zauważyła, że ma na sobie suknię balową i jest odświętnie ubrana. Helena powiedziała:

— To taki mały prezencik. Wiesz, masz wczasy All Inclusive.

— To super!

Natychmiast zeszły się damy dworu i inne osobistości, na ich twarzach było widać, że cieszą się z przybycia gości. Zaraz też wszedł książę ze swoją partnerką i powiedział:

— Gość w dom, Bóg w dom.

— To prawda — powiedziała Helena. — Jak się masz, mości książę?

— Teraz naprawdę dobrze. Zdradzę wam pewien sekret. Mogę pełnić funkcję gospodarza domu i nie tańczyć z pewnymi damami.

— Oj, to bardzo nieładnie, że książę się wymiguje od swoich obowiązków. — Oboje się zaśmiali w tym samym czasie.

Następnie książę zaprosił Marynę do tańca. Był to walc wiedeński. Maryna trochę uczyła się tańczyć i z wdziękiem podążała za swoim partnerem.

Później zeszły się damy dworu i ich służące, które tego dnia wyjątkowo towarzyszyły swym paniom na balu. Wszyscy zadawali sobie pytanie, kim jest ta piękna panna, która rozmawia z księciem. Gdy się dowiedzieli, że jest z dwudziestego pierwszego wieku, oniemieli. Myśleli, że jest córką króla lub innego możnowładcy. Nikt jej nie wierzył, że jej tata był leśniczym, ale też nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy niezmiernie się cieszyli z przybycia tak zacnych gości. Następnie zaczęli wypytywać o to, jak się żyje w czasach współczesnych Marynie. Ona im z kolei zaczęła opowiadać po kolei o telewizji, samochodach i samolotach. Wszystko musiała rysować na kartkach papieru, które ktoś natychmiast kombinował. Każdy zadawał sobie pytanie, jak można wymyślić coś takiego jak telefon komórkowy. Maryna, jako inżynier, wszystko umiała wykreślić i opisać, zaraz też zeszli się rycerze, którzy notowali każde słowo, które wypowiadała.

— Telefon to nic innego jak dwie słuchawki, które łączy kabel, to znaczy przewód pokryty lamówką — mówiła.

— Mów dalej — namawiał ją książę.

Niestety, niektórzy goście zauważyli, że na bal przybył ktoś nowy, szybko też rozeszła się wiadomość, że to córka gajowego. Niektórzy zaczęli ostentacyjnie wychodzić i bal niestety musiał się skończyć. Jagiełło zaproponował pięknym paniom nocleg, na co one z radością się zgodziły i zostały. Najpierw była jednak kolacja. Książę był bardzo szczęśliwy i oczarowany Maryną, sam też przedstawił jej swoją narzeczoną, obecną na balu, która według obyczaju musiała karocą opuścić zamek księcia, jednak przedtem czule się z nim pożegnała. Nazywała się Weronika Mościcka. Kolacja była przepyszna. Sama kolacja powinna być skromna, ale jako że Maryna była bardzo głodna, książę się postarał i podał najlepsze wina, mięsa i drób oraz przepyszne lody. Po nocy przespanej w ślicznym pokoju Maryna czuła się jak księżniczka.

Marynie bardzo podobało się u księcia na salonach i była bardzo szczęśliwa. Śliczne dwórki księcia, panny z najznakomitszych domów polskich, również zachwycały. Byli tam Zamojscy, Radziwiłowie, Kossaki, Czartoryscy oraz Sanguszkowie.

Następnego dnia jednak trzeba było ruszać w dalszą podróż. Tym razem Helena zaproponowała wyprawę do Hiszpanii, gdzie dzielny Roland bił się z Arabami. Maryna była szczęśliwa, buzia śmiała się jej od ucha do ucha i ciągle gadała z Heleną. Hela zaproponowała, aby nie przedłużać sprawy — wjazd na bitwę od razu.

— Bitwa… Wolę jakiś bal — rzekła Maryna.

Ale Helena powiedziała, że z tańców będzie jeszcze nieskonsumowane wesele u jednego świętego, i szybciutko przeniosły się do Hiszpanii — zrobiły to, przechodząc przez drzwi wejściowe.

Przestępując próg zamku, znalazły się w słonecznej Hiszpanii. Następnie obie zobaczyły, jak armia na koniach, z mieczami, napada na Arabów i z lubością zaczyna wyrzynać ich w pień. Maryna nie chciała na to patrzeć i była bardzo przestraszona, więc Helena szybko ją stamtąd zabrała. Pani Czas kompletnie nie rozumiała Maryny — była zdziwiona, że ktoś nie chce oglądać na żywo śmierci pogan i tak wielkiego sukcesu Rolanda i Oliwiera. Maryna z kolei była totalnie zniesmaczona tym, co zobaczyła — widok krwi ludzi, ich piski, rozpacz oraz to, co żołnierze lubią najbardziej, czyli śmierć na polu chwały, wydawały jej się okropieństwem. Prosiła tylko, aby ją szybko stamtąd zabrać. Hela z lubością spełniła jej prośbę i przeniosły się pod dach Świętego Aleksego, gdzie właśnie trwało w najlepsze jego wesele. Wszyscy śmiali się i tańczyli, tylko sam święty był ździebko przerażony tym, co miało go spotkać, i tym, jaki los sobie wybrał. Maryna spytała:

— To Święty Aleksy?

— Tak — odpowiedziała Hela.

— Poczekaj, ja mu nagadam, jak on mógł zostawić to biedne stworzenie, swoją żonę. Poczekaj tu chwilę, ja mu nagadam.

Podeszła i delikatnie chrypła w stronę świętego:

— Jak ty możesz ją zostawić? — zapytała. — Przecież ona cię kocha. Będzie samotna, zła na cały świat i na ciebie. Nie będzie miała dzieci. Jak możesz?

— Wiem i bardzo cierpię z tego powodu, ale mój Pan Jezus Chrystus mnie wzywa.

— I tylko tyle powiesz?

— Tylko tyle, na swoje usprawiedliwienie nie mam nic — rzekł smutno.

Maryna zaczęła go okładać pięściami, tak się rozwścieczyła. Obie musiały szybko stamtąd uciekać, gdyż wszyscy zwrócili na nie uwagę. Następnie jako że wyszły przed czasem, Helena postanowiła pospacerować sobie do bramy czasu, która znajdowała się około pół mili od domu świętego. Wtedy obie poszły równym krokiem, trzymając walizki w obu rękach.

Nagle Heli wpadł do głowy pewien pomysł.

— Wiesz co? — zaczęła. — Jako że to blisko, może uda nam się przenieść do obozu pewnych Cyganów we Francji, gdzie koczuje pewien rozpustnik. Tacy ci bardziej leżą niż porządni święci.

— No wiesz co? Trzeba w życiu zachowywać złoty środek. Naprawdę uważam, że życie pod schodami swojego ojca i jedzenie pomyj to przegięcie. Trzeba szanować zdrowie i cudze uczucia.

— Ach, ci współcześni, nic tylko wygody i wygody.

Obie panie zjawiły się w lesie w jednej chwili i zobaczyły ognisko, które właśnie ktoś próbował rozpalić. Obie były szczęśliwe, gdyż wszyscy nagle je zobaczyli.

— Tak, podróż się udała — powiedziała Maryna. — Tu chociaż ludzie są bardziej ludzcy niż tam.

— Tak, to prawda.

Wtedy podszedł do nich łysiejący starzec i przedstawił się jako nadworny poeta na dworze króla, ale powiedział, że nie zdradzi nazwiska, gdyż jest ścigany listem gończym za pewne miłosne uniesienia. Spytał też, skąd przybywają piękne panie. Odpowiedziała mu Hela:

— Z dwudziestego pierwszego wieku przybywamy, rozpustniku.

— Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi! — rzekł, zamyślając się.

— To ładne, co mówisz. Kim są twoi kompani?

— O, to różnie z tym bywa, jedni są zbójcami, inni to Cyganie, jeszcze inni to nieślubne dzieci królów i innych możnowładców, a jeszcze inni to ludzie wyrzuceni na bruk przez swoje rodziny.

— Wiesz, ja też nie mam lekko, chętnie bym tu została, przy tym ognisku. Mnie wpakowali do psychiatryka.

— Ach, szał, u nas to się zwie obłędem.

— U nas to schizofrenia paranoidalna.

— No dalej, dziewczyny, rozgośćcie się przy ognisku. Ognia, soli i wody wystarczy dla wszystkich.

I wtedy zrobiło się naprawdę miło. Obu pań nikt więcej o nic nie pytał, po prostu usiadły i zaczęły śpiewać, bynajmniej nie pobożne pieśni. „Najlepsze pieśniarki to syreny, to one układają pieśni, które leczą serca” — śpiewali wszyscy. Zaraz też zasnęły. Rano wstały i zobaczyły, że nikogo nie ma, a razem ze wszystkimi zginęły również ich walizki.

— Sama chciałaś tego rozpustnika.

— Wiem, wiem, może bida go do tego zmusiła. Co teraz? — spytała Maryna.

— Teraz idziemy do kogoś naprawdę kochanego przez wszystkich, to znaczy do Świętego Franciszka z Asyżu.

— Ojej, ten gość jest naprawdę cool — odrzekła Maryna. — To jest ktoś.

— Też nie miał dzieci, jak Święty Aleksy, a jednak jest bardziej kochany.

— On się tak strasznie nie udręczał, jak ten Aleksy.

— Tak, to prawda.

W jednej chwili obie znalazły się w lesie, gdzie początkowo mieszkał Franciszek z towarzyszami — akurat gotowali zupę z łobody. Hela popatrzyła na nią z lubością.

Pomału zaczęła rozmawiać ze świętym, ale ten wydawał się jakiś dziwny jak na świętego. Po rozmowie jasno stwierdziła, że to podróbka. Hela zaczęła się śmiać… i nagle zniknęła. Maryna zaczęła płakać. Zrobiło jej się zimno, ale pierwsze, co jej przychodziło na myśl, to pytanie, gdzie jest Hela.

Tymczasem nagle poczuła czyjeś dotknięcie — to ksiądz z olejami zaczął się modlić. Maryna otworzyła oczy i zauważyła

wszystkich dokoła — cała rodzina płakała i modliła się, aby dziewczyna otworzyła oczy. Wszyscy odetchnęli z ulgą i zastanawiali się, jak dziękować Bogu za jej powrót. Maryna przetarła oczy. Pierwszą myślą, jaką miała, było pytanie, dlaczego ktoś ją obudził z tak pięknego snu. Zobaczyła też kroplówkę, która była dołączona do jej ręki. Lek kapał równomiernie. Natychmiast przyszła lekarka, internistka, która ją zbadała. Parę osób odetchnęło po tym wydarzeniu. Stan Maryny był krytyczny, jak się okazało, lekarze dawali jej dziesięć procent szans na przeżycie. Źle dobrane leki i brak snu spowodowały zapaść. Maryna zaczęła rozmyślać nad tym, co się stało. Nad całą tą podróżą, nad wspomnieniem o fałszywym Franciszku, nad Helą i Kubą. Ale obecnie przebywała w klinice, a leki były podawane za pomocą kroplówek, więc mogła spokojnie myśleć. Bardzo prosiła Kubę, aby ten się odezwał… ale nic, cisza. Ukochany zniknął. Maryna poczuła się strasznie oszukana i zawstydzona tym, że po raz kolejny dała się wyprowadzić schizofrenii paranoidalnej w pole. Poczuła też, że... „Kiedyś była inna, pełna nadziei i wiary, a dziś ma w sobie tylko zatrutą duszę”…
Grono GG sledzik wykop Facebook
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją