Stan ten oplata mnie,
Jak wąż drzewo życia.
Pewnie nie wiesz, jak to jest
Ja to wiem, aż za dobrze
Wieczoru mrok uspokoja i wycisza,
By wczesnym rankiem wybuchnąć jak wulkan od nowa.
I tak każdego dnia...
Czy ta pętla kiedyś pęknie?
Czy ta karuzela w końcu zatrzyma się?
Lawirujesz gdzieś między-pomiędzy,
Miotając się jak dzikie zwierzę.
Spokoju nie zaznasz, o nie,
Trudności piętrzą się.
Wieża Babel przy tym to nic,
Tu spokój potrzebny jest.
Jak jednak osiągnąć ten stan...?