myślę napiszę wierszyk
niech frunie...w blado szary świt
zakładam okulary
notesik biorę stary
co z ołówkiem ma jeden byt
ołówek gryząc kaleczę
aż drzazgi z niego lecą
słowa nie płyną ni w ząb
myśleniem głowa znużona
chowa się jakby w ramiona
i osuwa w poduszki kąt
umęczone czekaniem
to pragnienie pisania
o wenie sobie smacznie śni
tak to bywa gdy chcenie
rozmija się z natchnieniem
co blade i szare... jak świt.