Który puszczy starej królował.
Czuję moc w kościach wszystkich,
Kiedy sam swój żywot prowadzę.
Nikt mi nie powie kiedy mam odejść
I którędy dalej podążać w las.
Kiedy zechcę, będę kroczył ścieżką,
Nęcony ludzkimi przysmakami
Albo przez gęstwiny nieznane pójdę
Gdzie nikt i nic jeszcze nie kroczyło.
Jestem pewnym władcą własnego losu,
Choćby marnym miał się okazać.
Z dumą odejdę gdy przyjdzie czas.
Lecz czegoś jednak się lękam.
Boję się chwili która nadejdzie,
Kiedy wyczerpany padnę na plecy.
Boję się, że wykorzysta to ktoś obcy
I zlituje się nad moim losem.
Chwyci mnie spadającego w otchłań
I wyciągnie z powrotem na brzeg.
Zupełnie jak wilk z godności obdarty,
Kiedy go człowiek z wnyków uwalnia,
Który z przegraną już pogodzony
Dezorientację fatalną czuje.
Boję się kiedy bezradnie na to patrząc
Poczuję ulgę wyciskającą łzy...
Kai, 2024 r.