Stanąć na szczycie góry
Jak wielki ptak, szybować tak
By móc przenikać przez chmury
Rozłożyć skrzydła, dogonić wiatr
Przeżyć samotnie te chwile
Móc wrócić znów w realny świat
Od życia chcę tylko tyle
Szum rwącej rzeki, zagłusza krzyk
Spotykam wciąż martwe ryby
Zamykam oczy nachodzi mnie myśl
Że to się dzieje na niby
Że rzeka śpiewa szczęśliwe pieśni
Kipiel przemywa kamienie
Jestem żeglarzem panem swych wizji
Załogą są własne cienie
Zbyteczny uśmiech odklejam z ust
Gest ten ma wielkie znaczenie
Uczciwość ludzka to biały kruk
Odchodzi juz w zapomnienie
Nabieram powietrza, ostatni raz
Zasypiam wbrew własnej woli
Nie jestem winien nikomu nic
Odchodzę, powoli ,powoli