Jedwabie i atłasy zwiewnie migotały,
Na stołach stała jesień ujęta w kryształy,
Błyski siejąc koralu i amarantowe.
Wirowały warkocze, koafiury, loki,
Szal koronkowy opadł – z ramienia smukłego,
Uśmiechnęła się panna – do ukochanego,
Nieuważna tancerka pomyliła kroki,
Wtem melodia skonała w pół taktu, wśród gromów
I czasoprzestrzeń pękła na tysiąc kolorów
Z brzękiem szklanych odłamków mnogość się rozpadła
Taktów, ukłonów, świateł, fasonów i wzorów.
Pod bezkształtnością gruzów twarzyczka pobladła
Splotła swe nieistnienie z kruchym ciałem domu…