Żyły sobie tłuste koty
Na państwowe bardzo łase
Sadło boczek i kiełbasę
Miały krewnych i znajomków
Żony córki i potomków
Na szyneczkę równie łasych
Jak na stos państwowej kasy
Na tym wikcie przez lat kilka
Nie bojąc się lisa wilka
Ani żadnej wrogiej siły
Wciąż wytrwale się tuczyły
Karmę miały – za państwowe
Od trosk wolne stale – głowy
Zawsze koło legowiska
Mięska stała pełna miska
Od jesieni do jesieni
I od brzasków – aż do cieni
Oddawały się nieróbstwu
Oszukaństwu cudzołóstwu
A lud biedny ogłupiony
Podatkami wymęczony
Wciąż dostarczał – w pełnych beczkach
Drób słoninkę lub szyneczkę
Tłuste koty przez dzień cały
Się tym dobrem – objadały
Lub leżały na poduszkach
Ukazując grube brzuszki
Lud cierpliwość stracił wreszcie
Wiatr zmian powiał – po proteście
I w niedzielę – bo nie w czwartek
Kotom dał – czerwoną kartkę
I choć koty próbowały
Ukryć mięsa wagon cały
Broniąc się przed tłumu siłą
Swe kuwety – pogubiły
Nie ma szynki boczku mięsa
I kiełbasy ani kęsa
Zamiast chwały są kłopoty
Tak to kończą – tłuste koty…

















