kogut jedno miał zadanie.
Wszak władcą ptaków zostanie,
każdego powitać pragnie.
Kurom zebrać się nakazał,
gdy wszystkie się zgromadziły,
zaczerwienił się i zapiał,
one się nie poruszyły.
Mocno na głowie korona
jakby przykuta mu siedzi,
zuchwałością napełniona.
Bo zazdroszczą mu sąsiedzi.
W tej chwili przyleciał drozd,
który śpiewać długo zaczął.
Wszak kogut miał na niego złość,
odzyskać podwórko pragnął.
















