z błagalnym spojrzeniem<br />
z sercem w dziurawej kieszeni<br />
z milczeniem wbitym w sine wargi<br />
a oni szli<br />
jak korowód mężów z mieczami u boku<br />
jak zastępy matek w bladość otulonych kołdrą z pajęczej sieci<br />
<br />
zezwalam na wolność<br />
wołałam ku nim dławiąc się własnymi słowami<br />
mój krzyk nikł w falach marmurowych dłoni<br />
a oni szli...