Było lato gdy Cię znalazłam
Leżałaś porzucona w agrestach
Pochlipując cicho
***
Najpierw Cię nakarmiłam
Kotleciki w lekko chrupiącej
Panierce z marzeń
Doprawionej szczyptą nostalgii
Smakowały wybornie
A na deser były lody
Zimne jak gwiazdy strzegące snu
Nie powiedziałaś, że z każdym kęsem
Staję się bardziej Twoja
***
Potem pojawił się on
Wilgotny oddech jesieni
W zapomnieniu
W pustce
Zbierał żółte liście
W kroplach łez
Gdy perełki smutku rozpachniła
Wiosenna woń jaśminu
Pobiegłam do sypialni
Potykając się o niedowierzanie
Leżałaś tam
Wymoszczona pod poduszką
Dojadając resztki moich snów