Tam, gdzie ścieżka wznosi się połogo,
słychać wyrzut lelka kozodoja
Z martwej sosny do ornitiloga:
Jam nie doił kozy na pastwiskach,
Lecz łowiłem w niebie krople mleka,
Które nocą po obłocznych świstkach
Z Mlecznej Drogi ku ptaszętom ścieka.
Tamtą Drogą Zorza, niby krowa
Nosi żółte księżycowe wymię...
Ty zaś pomarszczywszy brwi surowe,
Wymyśliłeś dla mnie takie imię!