Oddycham, wciąż czuje powietrze
Stojąc gdzieś, mając pod butami beton
Wylany jakoś tak niedbale
Chodnik kłamców, ozdobnik ulic
Stoję i przyglądam się ludziom
Tej dziewczynie z kitką, która nerwowo modli się do swojej komórki
Albo tamten koleś, który schował torebkę z białym proszkiem pod pikowaną kurtkę.
Narkotyki…
Mówili, że ogłupiają.
Mówili, zresztą mówili już za dużo
Czas uciszyć tych wykorzystanych przez propagandę eunuchów
Narkotyki, co jest używaniem, co nad używaniem
Czasami pomieszczenie, w którym się znajduje wypełnia zapach marihuany
Ale teraz stoję tu wpatrując się w blok, czy to mój blok?
Czy nie?
Czy to, że przywiązujemy wspomnienia do miejsca z cegły jest czymś niezwykłym?
Objazd naokoło bloku, w którym mieszkała moja dawna miłość,
Posępny sukinsyn, który wyrósł i jest tak obecny jakby mi mówił:spójrz, jestem i twoje wspomnienia zostaną tu na zawsze…
Cóż nie dla mnie noc dla dwojga kochanków
Może
Nic już, co było wczoraj nie ma dla mnie znaczenia, chyba
Wczoraj, te odległe wczoraj, te sprzed roku
To, w którym myślałem, że latam, a dni znikały…
Ludzie, nauczyli mnie, że kłamią
Od początku, nie przywiązywałem się do ich nic nie wartego życia.
Artysta jest samotnikiem, każdy człowiek zresztą też.
Ale kto doceni samotność, czują ją w żebrach niczym kamień…
Niczym nóż, niczym atak duszności
To jedna z tych nocy, gdy pytania rozbijają się o ścianę i nie ma odpowiedzi.
A sumienie milczy z uśmiechem, choć w głowie jakby ktoś krzyczał
Czy to ja krzyczę w myślach?
Krzyk rośnie by zaraz przenieść się do ust i wyjść w formie słyszalnego dźwięku…
Leci…
Łza…
Kto jest dziś artystą, kto chciał być?
Rówieśnicy, porozwalani po miastach w poszukiwaniu sensu, którego sami nie rozumieją
Zawsze starali się go znaleźć, ale nie by zrozumieć
Tylko udowodnić sobie, że nie są puści
A są…
Zawsze, gdy patrzę, jestem sam, jestem z boku
Grupa jest na zewnątrz…
Mówią, że to wada…
Cóż widocznie to cena, jaką muszę zapłacić
Samotność…
Jest tu
Jakbym ją zobaczył to zapewne w długiej sukni o fioletowym blasku
Twarz jej piękna, ale podkrążone oczy dodają mroku…
Trzyma mnie za głowę
Czuje jej niemy oddech
I bardzo chętnie kochałbym się z nią tu na łóżku bez wytchnienia…
Ale jest fałszywa i nie daje się dotknąć
Nie
Nie dziś
Nie wiem czy pewnego dnia nie osiągnie doskonałości i stanie przede mną i poczuję jej dotyk…
Ale czy doskonałość to stawanie się namacalną istotą?
Umysł, boli mnie, gdy patrzę na tych, którzy mają oczy a nie widzą…
Nie widzą,
Nie słyszą
A doskonale przyjęli hasło
Mówią, my znamy drogę…
Mówią zaufajcie
Mówią dajcie nam materializm byśmy wiedzieli, że jesteście z nami.
Krzyczą HEREZJA!!!!
Jakbym kiedyś miał okazję palić marihuanę z Jezusem to spytałbym czy zdaje sobie sprawę, że jest największą gwiazdą Rock’n’Rolla na świecie…
Żyd
Chociaż na obrazach widuje go jako białego Europejczyka.
Ironie
Kto kłamie by mieć pieniądze, a prócz pieniędzy władze nad duszami.
Przychodzi do mnie Diabeł czasem…
Pokazuje mi rzeczy, których z początku się boję
Ale zaraz je rozumiem.
Pewnej nocy po pomarańczowym zgonie słońca za horyzontem
Zabrał mnie
W podróż
Byłem w drewnianym pokoju gdzie na środku stał telewizor, szumiał i brzękał jak puszki.
Na fotelu siedział ślepy ksiądz…
Gdyby nie jego wypalone oczy zapewne widziałbym strach..
W rogu pokoju siedział afro Amerykanin…
Śpiewał…
„Mgła nad miastem, mam swoją piekną…
Mam gitarę, mam rytm i nic więcej
Ale moja piękność mi ufa
Czasami uprawiamy dziki seks, kiedy gra Bluesgdzieś w zadymionej Sali
Lubię, kiedy niebo ma kolor fioletu…
Wtedy klękam przy mej piękności i dziękuje jej że jest
Bo znam ślepy świat
Nie od dziś chcą nas wysadzić w powietrze mówiąc, że to potrzebne do zbawienia”
Diabeł wskazał mi okno, a za oknem ujrzałem BETON
Zadziwiające jak można naładować BETON wspomnieniami
BETON kiedyś będzie bogiem jak będzie na tyle silny i znajdzie swojego mesjasza
BETON lubi moknąć
Tak jak ja teraz moknę, doceniając życie, całując samotność po twarzy…
A może to ona całuje mnie, tak nerwowo jak kochanka, która całuje swojego zdobywcę po powrocie…
Nie wiem…
Wiem jednak, że moknę i doceniam życie…
Cały czas, gdy na nich patrzę…
Cały czas, gdy zdarza mi się cierpieć
Cały czas, gdy ufam dźwiękom..
Wciąż oddycham…
A póki mam oddech będę wiedział… a inni poczują na swoich pomarszczonych skórach
Stoję…czas ruszyć…
Ruszam
Idę
Już widzę…