otwieram oczy.
Nie mogę spać, gdy jasność nieba
ucieka nocy.
Jeszcze w pościeli zatopiona
wędruję wzrokiem,
przez tiul firanki w misterne wzory
na czar za oknem.
Budzi się dzień, tak jak sztuka,
co się właśnie zaczęła.
Różowy spektakl ze srebrną rosą
dopełnia dzieła.
Stoję przy oknie w świcie poranka,
senna dziewczyna.
Zimno mi trochę, lecz to nie szkodzi,
dzień się zaczyna.
Nie warto tracić czasu na spanie,
gdy róż z błękitem walczą na niebie.
Szczęśliwa wchodzę w jasność poranka,
bo znowu spotkam ciebie.