monotonny absurd.
To tylko chwila.
Banał... zwyczajny banał.
Choc nie każdy tak myśli.
Banał,
ten cholerny banał.
Sam nie wiesz dlaczego.
Codziennie to samo.
Chcę, by się to wszystko skończyło...
Teraz... zaraz...
To takie proste.
Choc jakie to trudne.
I znów wierzę w ten banał.
A śmiałam mu się w oczy.
Nie potrafiłam skupic na tym uwagi.
Nie ufam temu banałowi,
bo jest zbyt absurdalny.
To czysty banalny paradoks.
Zaczęłam kochac ten banał.
Stał się dla mnie ważny.
Krzyczałam cichutko,
a nikt nie zobaczył mego szeptu.
Dzisiaj jest dzień,
taki jak każdy.
Codzienny dzień.
Banał.
Jest coś bardziej banalnego?
Nikt nie pyta się, czym on jest.
Bo podobno to oczywiste.
... Podobno banalne...