Dni końca tygodnia jakże nienawidzę
Wdziera się tęsknota, w serce ostrze godzi
I nocą i we dnie już wolę pracować.
Nie ma tu nikogo, nie chcę z łóżka wstawać
Po brudnym suficie smętnie wodzę wzrokiem
Rybi łeb i ogon smugi kurzu znaczą
Całe swoje życie wspominam w play-back’u.
No i czego ty chcesz od losu człowieku?
Sam się wyprawiłeś zdobyć runo złote
Brak ci za to teraz żony, dzieci śmiechu
I tych słoneczników u matki za płotem.
Od tęsknoty gorsza świadomość kochania
Tam, daleko w domu, miłości spragniona
Cierpi bardziej jeszcze, jak zraniona łania
Twemu sercu bliska ... też samotna żona.
24.09.2010