z własnego wyboru
Nie dostrzegał blasku
i nie widział torów
Tylko ciepło czuł
jak grzało mu twarz
Sumienie swe kuł
a wokół gęsty las
I budzi się rano
i znowu pije
Słońce pali mordę
i ogrzewa szyję
Smutki powracają
a bez nich żyć nie może
wszędzie widzi liny łańcuchy i noże
Po kilku dniach
a przedtem latach męki
człowiek ma koszmary
stuki trzaski szmery
I leczyć się chce
a ciało nie pozwala
z szopą na głowie
głazy życia przewala
Mówi że się zmieni
bo tak być kiedyś musi
życie swe doceni
chłopak z białorusi.