palących się świec
w zadumie ciepłych płomieni
upajając samotne usta mroźnym szampanem
w tańczącym lęku
mrugają słowa cichej legendy
śmiechem poprzecznym grają losowo
trywialne rytmy
wolne do czasu słuchania
zostały zmienione
gotowe ponownie rycząc jak gniewne morze
między falami ubogie w krwawy piasek
rozdarte na strzępy
nie mogąc zakłócić strachu
wysychają w testamencie