W kieszeniach nosił pokarm dla uczciwych pszczół.
A jego serce owinięte ciepłym szalem
Bolało tak, jak gdyby szerszeń serce ciął.
Staruszek siedział tam, gdzie będzie Jeruzalem,
I wznosząc oczy ku wierzchołkom starych drzew,
Wciąż oczekiwał, żeby siadł na jego stallę
Skrzydłaty anioł albo Wszechmogący Szef.
Lecz nie uwierzył, kiedy przyszła Tajemnicza.
Usiadła obok, zamiast psalmu wzniosła wiersz...
I zamiast syna znów zapala knocik znicza
Na jego grobie stary grabarz, siwy Giersz.