To motyw miłości, zamyka moje oczy...
Nierealność odwiedzam, by dotrzeć do niej...
Od zła uciekam, bo serce moje płonie...
Tak mi w środku gorąco, powróciła w moje wnętrze...
Zobaczyłem ją płaczącą, skusiły gładkie ręce...
Pali od środka, łzy płyną po twarzy...
Jakże ona jest słodka, nadal nie przestaje marzyć...
Czy kiedyś się to zdarzy, że barierę pokonam...
Zapełni świat marzeń, czy anioł, czy ona?...
To druga strona lustra, wiem na pewno jest pusta...
Wiatr, który wiał, walczył, nagle ustał...
Ten pustynny powiew wiatru, wysuszył kilka zdarzeń...
Oddechem swoim zatruł, historię moich marzeń...
Kilka odmiennych natur, złączonych marzeniami...
Umilkł chwili nastrój, podkreślony zdaniami...
Wspaniałe piękne czasy, uleciały gdzieś daleko...
Kochałem ręce gwiazdy, płakałem też dlatego...
Przemierzane nasze trasy,wyłaniały chęci czegoś...
Przetrwane wszystkie blaski, słowa kocham innego...
W pustynnej burzy piasku, słychać szum kilku wrzasków...
Bywa tłum, tylko nastrój, wyłamuje się z potrzasku...
Chyba ból mnie zatruł, oszukuje mnie wśród blasku...