Bedzie moją ozdobą, może jutro, może dziś...
Nie słucham wiatru, słucham słów szczerości...
Ktoś już je zatruł, brak we mnie cierpliwości...
Śnieg pada na mą twarz, tak szybko się topi...
Wiara którą masz, we mnie tkwi tylko dotyk...
Słońce już nie świeci, poranek ciągle ciemny...
Odzwierciedlenie śmierci, czas życia tajemny...
I widze moj krzyż, blaskiem we mnie bije...
Może właśnie śnisz, ja teraz już nie żyje...
Dziękuje moim bliskim, tym, kto zawsze ze mną był...
Jedynie tym wszystkim, bo brakuje mi sił...
Krzyż szary, ciężki, tak jak życie było trudne...
To znak mej męki, może wreszcie umre...
Delikatne tchnienie, serce zaczyna uderzać...
I Twoje spojrzenie, ja nadal niedowierzam...
Znów Twoje kłamstwo, dla mnie nadzieją...
Wybacz, ja znam to, oczy me się śmieją...
Zegnam więc Ciebie, poradze sobie sam...
Krzyż swój rozjebie, jeszcze raz-ŻEGNAM...