Zamykam oczy, chcę się znaleźć w innym miejscu.
Z dala od ludzi, problemów, przemocy.
Z dala od dnia i daleko od nocy.
Świat bez kolorów, odcienie szarości,
Zagłębiam się w sobie, w swojej świadomości.
I wznoszę się wyżej, ponad stratosferę,
Fizycznie nie możliwe, lecz psychicznie mogę wiele.
Światło - dziwna rzecz, się łatwo załamuje.
Demony, idźcie precz! Ja myśli nie tamuję.
W ręku długopis, pisze słowa na skórze,
Czemu na skórze? Bo to leży w mej naturze.
Spacer po Drodze Mlecznej, uspokaja me emocje.
Wzburzone jak ocean, fala buja coraz mocniej.
I opadam w dół, coraz niżej i niżej.
Jestem już na miejscu, coraz bliżej i bliżej.
Wróciłam do rzeczywistości, szarej, normalnej.
Czasami wesołej, miłej, ale częściej brutalnej.