powoli zasypiam pochłonięta nicością.
W otchłani samotności nie widzę już przyszłości,
kochana, kochałam, nie zaznałam tu miłości.
Leniwie spoglądam w światełko za sobą,
cudowny blask młodości, nie zabiorę go z sobą.
Noc nie jest spokojna, nie daje mi wytchnienia,
chęć walki z sennością jest nie do przecenienia.
Nie gaś proszę światła, nie pozwól zasnąć mi tej nocy,
muszę wszystko naprawić, zrobię co w mojej mocy.
Sny kolorowe mnie jeszcze nie nęcą, bardziej boje się ciemności,
więc zostanę tutaj w nadziei na gest Twojej szczodrości.