to staje się nie do zniesienia
niczym ignoranci w teatrze
Ona mnie zagłusza, napastuje, nęka
jak stara Cyganka w centrum miasta
sugerując, że zna moją przyszłość
Życie toczy się dalej, Świat się nie zmienił
nikt inny tego nie widzi, a ja płonę
oddałam się cierpieniu z pasją, to moje powołanie
Może lepiej nie krzyczeć, niech to pozostanie tajemnicą
nikt by nawet nie usłyszał
przemilczę to w gwarze, wtopie się w codzienność
Wołanie nie ukoi bólu
spłonę w śród ludzi w milczącym cierpieniu
w tłumie zamyślonych, znajomych twarzy
To nie ich wina, ja też jestem tego częścią
ignorancja? nieświadomość? obojętność?
to nawet nie jest okrutne - to rzeczywistość
Nikt się nie zorientuje
może zauważą potem popiół
ktoś krzyknie, lecz zagłuszy go cisza