Otwieram oczyma pozbawione litości.
Walczę ze swymi wszelkimi uczuciami,
Są potrzebnymi na plecach ciężarami.
Me drogi krzyżują się ze ścieżkami diabła
Droga miedzy piekielnymi kolumnami
nie jest łatwa.
Dążę tam, gdzie jeszcze nie byłem,
Walczę z tym, czy jeszcze nie walczyłem,
Śmierć mym towarzyszem u prawego boku
Wypatruje mnie w najgęstszym, szarym tłoku.
Swymi czynami, mierzę swą egzystencję,
Nie jestem tym, kto śle błagalną intencję,
Co dzień pragnę tylko być silniejszym,
By mój rozum stawał się jaśniejszy.
Niezliczoną ilość wrogów pokonam,
Nigdy z ręki haniebnej nie skonam,
Zginę pośród mych żałosnych idei,
Tych, że będę szanowany, nadziei…