że jej mąż to ma coś z dziadka:
nic nie robi tylko drzemie,
pije ziółka, no i siemię...
Nie zatańczy, nie zaśpiewa,
mąż totalnie ją olewa.
Wróci z pracy - zje obiadek,
ciągle milczy jak ten dziadek.
Potem piwa się ożłopie,
pójdzie spać i już po chłopie...
Nie przytuli, nie popieści,
to się w głowie już nie mieści!
Więc spytałam go przypadkiem -
jak to jest z tym jego dziadkiem?
Sąsiadeczko ma kochana -
nas to łączy tylko ściana...
A dziadulek to niestety
zszedł na zawał już przed laty.
Czemu pytam go o dziadka?
Wszak z sasiadem by sąsiadka...
Może pójdę z nim na "balet" ?
A ja na to: wcale, wcale!
(Dzis nie mogę bo mąż w domu...
Lecz nie mówiąc nic nikomu -
jeśli prośbę swą ponowi -
to się poddam urokowi...)
Ta od razu - siup do łóżka?
Nie, nie! - mówiła mamuśka.
Lubię balet ja w operze,
a do łóżka to się bierze
nie na balet lecz rypanie!
O to chodzi drogi panie...
Bo mój mąż to ma coś z dziadka:
rano wstanie - to herbatka,
papierosek i ciasteczko,
nie pogardzi cukiereczkiem.
Na to sąsiad: A to heca!
Moja na mnie też narzeka!
A więc wierzcie drogie panie.
Ja od dawna mam to w planie...
Niechaj żadna nie narzeka,
swego kocha, czas ucieka
i nic więcej się nie zdarzy...
Czas opuścić sferę marzeń!
Każdy facet drogie moje,
choć spogląda na dziewoje,
zwykle do dom na czas wraca -
tu w marzeniach się zatraca
i cierpliwie na znak czeka -
(może ona być z daleka)
byle tylko znak mu dała,
poflirtować z nim zechciała...
A jak jeszczego zaprosi... ?
Oj! Energia go roznosi!
Nie narzekaj, że masz dziedka,
lecz pogadaj ty z sąsiadką -
niech się swego chłopa trzyma,
a co twoje - dla niej nie ma!
Choćby prosił i się żalił:
on niewinny, dom ocalił,
obiad robił - no bo umie.
Żona jego nie rozumie!
Brak mu pieszczot i czułości...
Ona chora z oziębłości!
Gdybyś tylko ty zechciała -
On by wszystko, on by zaraz...!
I wyobraź sobie miła,
gdybyś tylko się zgodziła,
żona męża by straciła.
A że i ty żoną jesteś -
ufaj swemu, nie niewieście!
Dobra rada co nie sczeźnie:
Suka nie da - pies nie weźmie!