Wokół nas cisza. Byliśmy sami.
Stęsknieni za sobą, z końca świadomością,
Napawaliśmy się wspólnie swoją bliskością.
Na leśnej dróżce, gdzieś w głębi lasu,
Staliśmy wtuleni. Zero hałasu.
Spojrzał on na mnie, spojrzałam na niego.
Uśmiech zagościł na twarzy lubego.
Przy nim czułam się dobrze, jak w niebie.
- Skarbie, nawet nie wiesz jak bardzo kocham Ciebie.
Narkotyzując się zapachem jego,
Wtulałam się mocno. Chronił mnie od złego.
Jego dłonie delikatne, a ciało tak męskie,
Zrobiłabym wszystko by obdarzyć go szczęściem.
Liście drzew niespokojnie drżały,
Gdy mnie całował nieważny był świat cały.
Nagle wszystko pokryła czerń.
Otworzyłam oczy... to był tylko sen.