wyłączyłem świadomość
rozcieram na sobie starość ukrytą w chłodnych dłoniach
za oknem puchną krawężniki
drzewa występują w liczbie mnogiej
jest za późno by cokolwiek zmieniać
jeszcze nie dojrzałem do tak poważnych rozmów
czuję się wolny
mógłbym spacerować bocznymi uliczkami
w kieszeniach trzymać resztki tlenu
nie ma nic
między pierwszym a ostatnim spojrzeniem
od jutra wszystko będzie inne
zgubimy siebie trzymając w rękach wiklinowe kosze
umkniemy szansą
rozpisanych w niekończącej się sekundzie
nikt nie wie dlaczego wiersze się urywają
być może tworzymy nowy etap do śmierci