zapamiętałem tylko mokre przebiśniegi
niepoetycko złożone pod stopy
w ramach czasu mieścisz mi się do połowy
wtedy mogłabyś rodzić dzieci
układać na gałęziach jak pierwsze liście
nie chcę cię dotknąć ani pocałować
wystarczą mi latawce puszczane po zachodzie słońca
rozhuśtane stopy przenoszące ciężar ciała
tak bym wędrował tysiące dni i nocy
teraz jest tu pusto język rozsypuje słowa
jak kwiaty rzucane przez dzieci w Boże Ciało
przy próbie kochania ktoś powiedział
-lepiej umierać przy zamkniętych dłoniach