PANNA ANNABELLA
Sierpniowy skwar obudził Annabelle wczesnym rankiem, spojrzała na zegarek dochodziła 9. Przeciągnęła się na łóżku, w zaduchu oparów drogiego wina, poczuła wciąż jeszcze mocny zapach męskich perfum i starczego potu. Leniwie zwlekła się z łóżka słysząc zgiełk krakowskiej ulicy. Wyjrzała przez okno i zobaczyła tłum wijący się pod jej oknem żywo dyskutujący, każda osoba trzymała w ręku poranną gazetę w podnieceniu wymachując rękoma. Zwróciła uwagę na ekspresje twarzy przechodniów i pomyślała, że wydarzyło się coś złego, nie przejęła się tym jednak i ruszyła w stronę łazienki by odbyć poranna toaletę.
Rozczesała długie lśniące od wody włosy, poprawiła szczoteczką rozczochrane, gęste brwi i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Miała 24 lata była najpiękniejsza w swoim życiu. Jej ciemna karnacja i powabna figura ściągały mężczyzn niczym miód pszczoły. Annabella zdawała sobie z tego sprawę i wiedziała że wybór jej nie może być pochopny. Matka od dziecka powtarzała jej że w życiu najważniejsze jest szczęście, a nic nie zapewni go skuteczniej od otoczenie pięknych przedmiotów.
Matka owej pannicy była za młodu modelką, wyjechała do Włoch by tam zdobyć szczyty modeling’u. Niestety popełniła karygodny w jej mniemaniu błąd zakochując się w przystojnym Włochu pracującym w kawiarni nieopodal wynajmowanego przez agencje mieszkania. Wciągu kilku miesięcy zaszła w ciąże z żalem rozstając się z wybiegiem, nie mogła jednak sobie pozwolić na niuans i małżeństwo z jeszcze biedniejszym od siebie mężczyzną. Wyjechała z Mediolanu bez pożegnania nie informując mężczyzny nawet o tym że zostanie rodzicem.
Annabella znała tą historię i całkowicie rozumiała postępowanie matki, ale była też wdzięczna ojcu za geny, które umożliwiały jej wykorzystywanie mężczyzn do swoich celów.
Nakładanie delikatnego make-up'u przerwało jej głośne walenie do łazienkowych drzwi. To był jej współlokator Alexander. Poznali się w czasach kiedy Annabella była jeszcze na studiach. Aleksander pochodził z zamożnej rodziny, to też idealnie nadawał się na towarzysza naszej bohaterki, gdy jego rodzina dowiedziała się o odmiennej orientacji syna zabroniła mu wstępu do domu i odcięła dopływ funduszy. Aleksander poradził sobie bez ich pomocy, inteligentny i ambitny skończył ekonomie i teraz pracował w jednej z dużych firm zarabiając całkiem przyzwoite pieniądze. Mieszkał z Annabellą gdyż czuł się za nią odpowiedzialny, znali się tak długo, bał się o nią. Wiedział że pozostawienie lolitki samej sobie to jak niedokręcenie kurka w kuchence gazowej. Annabella nie płaciła oczywiście za mieszkanie, nie dokładała się do jedzenia ani rachunków. Uważała że Alexander powinien być zaszczycony faktem, iż mieszka z nim tak piękna istota. Rachunki regulowała pozując mu do aktów, które malował hobbystycznie, nie trwało to jednak dłużej niż 30 min dziennie ponieważ bezczynne leżenie w jednej pozycji nużyło Annabellę. Dla wyrównania znalazła inny sposób by zatrzymać przy sobie źródło tymczasowego utrzymania. Zważając na homoseksualizm współlokatora, nie mogła z nim sypiać, więc od czasu do czasu robiła mu dobrze, zwłaszcza w tedy gdy wściekał się za porozrzucane wszędzie jej fatałaszki, czy tabuny obcych mężczyzn których sprowadzała na noc.
Z niesmakiem otworzyła drzwi koledze, nie rozumiała gdzie mu się tak paliło, wiadomo że był świetny w swojej pracy, nie zwolniliby go za kilka spóźnień w tygodniu. Jej na pewno szef by nie zwolnił. Nie po to z nim sypiała. Nie był to jednak zwykły kochanek, choć ponad dwa razy starszy od niej, był idealnym materiałem na męża. Annabelli nie przeszkadzał jego wiek, już dawno zrozumiała jak ciężko o młodego milionera, nie przeszkadzał jej również fakt, że mężczyzna był żonaty. Uważała że każdy zasługuje na szczęście, skoro mężczyźni chcą mieć w łóżku piękne i młode kobiety, dla czego one nie miały by chcieć mieć bogatych i hojnych mężów. Taki właśnie był Edward, nigdy niczego jej nie skąpił. Miała mnóstwo drogich ubrań i butów które podziwiał Alexander, jadała w drogich restauracjach a dłuższe weekendy spędzała w górach. Po mimo iż poznała go w pracy, irytowało ja że wciąż musiała pracować. Była nędzną sekretarka i uważała ten zawód za niegodny swojej urody. Powinna być co najmniej jakimś ważnym dyrektorem, kierownikiem, a najlepiej jakby nie musiała już w ogóle wstawać rano i tłoczyć się w ciasnym autobusie tylko po to by obijać się przez 8 godzin za pieniądze które niewiele dla niej znaczyły. Jej wypłata była niczym w porównaniu z tym co dostawała od szefa prywatnie, uwielbiała te prezenty, jego też lubiła, nawet. Był dobry, czasem zastanawiała się czy nie szuka w nim ojca którego nigdy nie miała, ale czy go kochała?
Nie znała tego uczucia, ale wiedziała ze można się do niego zmusić jeśli wiąże się z nim jakaś większa korzyść, a więc kochała Edwarda za każdym razem gdy spoglądała na wielki szafir na swoim zgrabnym palcu. Myślała w tedy „Wytrzymaj jeszcze chwilę Bella już niedługo zostawi tą neurotyczkę, a Ty zostaniesz panią wszystkiego i żadna paskuda z księgowości nie zwróci Ci już więcej uwagi że zgubiłaś jakiś tam ważny dokument”.
Mijając ją w drzwiach Aleksander spojrzał podejrzliwie w jej lśniące od ekscytacji oczy. Wiedział, że znowu coś uknuła nie potępiał jej za to, wiedział że taka po prostu jest i to nie jej wina, tylko sposobu w jaki została wychowana. Jej pijacka matka w końcu nie nauczyła jej niczego prócz włażenia do łóżek bogatych dziadów.
Zamykając za sobą drzwi od łazienki podał jej poranną gazetę, na której przeczytanie nie liczył, ale miał nadzieje że choć krzykliwy tytuł zwróci jej uwagę.
Annabella rzuciła prasę na łóżko nie zwracając uwagi nawet na rażący nagłówek. Otwarła szafę i zaczęła przebierać w sukienkach (prezentach od Edwarda) zastanawiając się którą z nich dziś założyć by wzbudzić zazdrość we wszystkich brzydulach w pracy oraz pożądanie szefa które przyspieszy rozwód i zmianę jej pozycji społecznej.
Nie mogła dużej już mieszkać w tej noże nad kioskiem, nawet jeśli za wszystko płacił Aleksander, musiała porzucić to życie larwy i przeistoczyć się w pięknego motyla. To zostało jej przeznaczone w dniu w którym poczęło ją dwoje pięknych ludzi, nie dopuszczała do siebie myśli, że coś mogło by pójść nie po jej myśli.
Założyła zieloną dość wyzywającą sukienkę w różowe kwiaty, która uwydatniała jej duże piersi i okrągłą pupę. Patrzyła lustro pełna samo podziwu i naciągała palcami idealnie jeszcze gładką skórę twarzy. Wiedziała ze uroda przemija, że dni jej bezsprzecznego piękna mogą odejść nagle. Czasem śniła o tym koszmary, budziła się w tedy spocona i sięgała po lusterko stojące na nocnej szafce by upewnić się że wciąż jest piękna.
Usiadła na łóżku by założyć złote szpilki wieńczące cały strój i podkreślić jej smukłe nogi. Niebyły to wygodne buty na jazdę „bez trzymanki” w przepełnionym hołotą autobusie. Postanowiła więc się pośpieszyć i poprosić o podwiezienie Alexandra, mogła mu przecież obiecać że wieczorem, nim wyjdzie na spotkanie z Edwardem będzie mu pozowała do aktu, który leży od pół roku niedokończony z powodu wiecznego „jestem zajęta”. Uśmiechnęła się na swój spryt i przez głowę niczym przez sitko przeleciało jej słowo „wykorzystywać”, zastanawiała się chwilę kto w jej układzie z Alexandrem jest wykorzystywany a kto wykorzystującym. Poruszyła ramionami w geście „nieistotne” i mimochodem rzuciła wzrokiem na gazetę.
Boże jakie to smutne- pomyślała, patrząc na nagłówek. Sięgnęła po gazetę by pośpiesznie przelecieć tekst oczami.
Mało czytała uważała to za nużące i nieprzysparzające jej korzyści zajęcie. A wszystko co nie dawało korzyści Annabelli było nieinteresujące. Ten artykuł ja jednak zaciekawił.
Lady Diana była jej ideałem kobiety i wzorem do naśladowania od kiedy umiejętne usidliła księcia, potem nią gardziła z powodu niezdolności utrzymania go przy sobie. Ostatecznie analizując ograniczenia jakie wiążą się z noszeniem korony Annabella uznała, że miliarder jest dobrym zamiennikiem. A teraz Diana nie żyła.
To było takie straszne, przecież była młoda piękną uwielbianą przez paparazzi kobietą Annabelli nie mieściło się w głowie jak ktoś tak wspaniały i znany mógł umrzeć w kwiecie wieku. Pomyślała w tedy o sobie, oczywiście nie o śmierci ponieważ było to niemożliwe, żeby mogła teraz umrzeć gdy jej życie zaczęło nagle wypełniać swoje przeznaczenie. Przyszła jej do głowy jednak o wiele straszniejsza myśl od śmieci, a mianowicie że mogłaby skończyć gorzej niż Lady Di, że mogłaby zostać porzucona przez Edwarda. Załamałaby się wtedy, postarzała i resztę swoich dni dożyłaby w nędzy obciągając fiuta beznadziejnemu gejowi.
Wybuchła płaczem, rzuciła gazetę na podłogę i zaczęła ją rozdzierać złotymi szpilkami od Prady.