nie wychodzi, jak zwykle
bo kiedy duszę w sobie wspomnienia
szukam pomocy u Aniołów
tych dobrych dusz
lecz one zajęte śmiertelnymi
odpychają tych po środku
nas pozostawionych na zakręcie
czasami chcę by się to wreszcie skończyło
moją śmiercią, tak powolną i bolesną
krzykiem nie przywołam miłości
delikatnej jak uśmiech dziecka
wiem, do cholery...
ale co zrobiłam? no co?
cieszyłam się dziwnym życiem
czy to tak wiele?
zadaję pytania i krążę jak nawiedzona
czemu inni mogą naiwnie naśmiewać się
ze mnie kiedy płaczę rzewnie?
jakie mają prawo? no jakie?
przestańcie wmawiać kłamstwa o sprawiedliwości
która nie dotyczy nikogo z nas
ogłaszajcie się "Świętymi" tak dla oczywistości
ale pamiętajcie, że ja znam prawdę