obiecał rzucić jej w darze
patrzył ogniście aż stopniali cali
w lepkiej goryczy pucharze
łzy jej rubinem po ciele spłynęły
deszczowo raniąc jej uśmiech
lodowe zmysły bez trwogi posnęły
wierząc, że serce też uśnie...
spojrzał niebiesko w te jej nieprzytomne
źrenice piekłem przeszyte
szarpnął korale co setkami wspomnień
opadły z niemym skowytem
padła by zbierać te krople obrzydłe
jękiem piekielnym się stały
zasnęła słońcem,a wstała straszydłem
stalowe usta się śmiały
odejdź, nie wracaj,pozostaw, przepadnij
nie patrz już na nią, nie trzeba..
odejdziesz w ciszy a z tobą ostatni
piekieł jęk,nie błękit nieba