Lubię kiedy tak powoli….
Rusza się by poswawolić
Lubię, gdy w poranną ciszę
Jego dźwięki wokół słyszę.
Kiedy myję go czasami
Zamotana w szalu z gustem,
Pieszczę swymi dotykami,
Pulsującym ciepłym …..
A wokoło piana wodna
Liże, myje stopy moje
Cóż, ja ciągle jestem głodna…
By go chwycić w ręce swoje.
Dotykam go pieszczotliwie,
Gładzę , pieszczę, poddrapuję
A on pochrapuje tkliwie
Kiedy prawie go całuję….
Lekko drży kiedy w nim siedzę
Kiedy ruszamy powoli
Przez mą wiedzę i niewiedzę
Chciałabym go zadowolić.
Staram się by było sprawnie
Gładko, miękko, wystrzałowo
Aby mknął do przodu ładnie,
Aby było prawidłowo.
Boję się by nie zawadzić
By nie trzepnąć w jakąś gwiazdę,
By niczego nie uszkodzić…
On by wolał szybszą jazdę.
Jednak znosi to cierpliwie
Chociaż mi obniża dochód,
Wciąż go głaszczę pieszczotliwie
Bo to przecież mój samochód.