Zmagam się z niepokornymi myślami.
Smutna, samotna,opuszczona.
Bez celu szamocze się moje serce,
chcąc wyrwać się z piersi.
Wyfrunąć niczym motyl z poczwarki,
tak wysoko jak zapragnie.
Spijam powoli truciznę bezsilności
jad zbierany przez jej cala nikczemność
i końca nie widać...
Przeobleka mój sens życia w czarna płachtę.
Uśmiech chowa za grymasem rozczarowania.
Mgła łez zakrywa oczy.
Ciężkie powieki opadają w niespełnieniu...