nie daję rady
poddaję się jak słaba istotka
mam za sobą spróchniałe mosty
dla miłości skaczę w ogień
wreszcie powraca świadomość
dla niego byłam lekką chwałą
dumny i zasnuty w sobie "ktoś"
nie chciał nic
dawał tylko nadzieję
nędzną jak mój los
teraźniejszość jest smutna
płaczę, ale kogo to obchodzi?
to nie są moje łzy
tylko opuszki jego palców każą powiekom
otwierać i zamykać się
dźwięk gitary jest moim źródłem złości
daje mi siłę
bym mogła go nienawidzić
za kłamstwa i naiwne słówka
on jeszcze nie wie
jak bardzo się mnie boi
jego sny powrócą w transie koszmaru
będzie trwał tak jak ja